Bitwa o rynek
Jakie argumenty podnosili wówczas nasi interlokutorzy i antagoniści? Pierwszy, podstawowy, to sam fakt powolnego pływania. Szybkie życie i szybki odpoczynek – takie królowało chyba wówczas credo urlopowe. Kolejny argument, z którym w wielu przypadkach ciężko się było nie zgodzić, to wątpliwa uroda niektórych jednostek wypornościowych. Zdecydowanie jachty ślizgowe wodowane w tamtym czasie górowały stylem i poziomem luksusu nad często siermiężnymi garażowymi produkcjami, ale także tymi trzydziestoletnimi, sprowadzanymi z Holandii czy Francji. Za tym szła także krytyka stanu technicznego zabudowy i wyposażenia – również i niestety słuszna w wielu przypadkach szrotowego importu. Powszechnie mówiło się także o niskim standardzie hotelowym łodzi wypornościowych i nieprzystających do teraźniejszości rozwiązaniach technicznych, z czym można było w wielu przypadkach polemizować.
W obecnej sytuacji nastąpiła znacząca zmiana nastawienia – nasz urlopowy matecznik stał się wręcz wylęgarniąkoncepcji wypornościowych jednostek, a akweny, na których niepodzielnie królowały ślizgowe jednostki, zapełniły sięjachtami, których prędkość maksymalna nie przekracza 6 czy 7 węzłów (12–13 km/h). Jest to efekt działania wielu czynników, z których wymienić należałoby wzrost zamożności społeczeństwa i chęć spędzania wolnego czasu w pobliżu miejsca zamieszkania – szczególnie kilkudniowych przerywników od pracy, które, konsumowane np. w Chorwacji, z powodu dystansu kurczyłyby się ogromnie, nie dając oczekiwanego poziomu wypoczynku. Niebagatelne znaczenie ma także wzrost cen paliwa. Dla wielu źródłem adrenaliny jest już samo przemieszczenie się po wodzie, szczególnie jeśli jest to wyjazd rodzinny z małymi dziećmi. Skupienie uwagi na najmniejszych załogantach i ogromna odpowiedzialność za bezpieczeństwo najbliższych to mocny argument, by odpuścić sobie pływanie z prędkością 20 czy 30 w, podczas którego oczy trzeba mieć podwójnie dookoła głowy. Wyjście z założenia, że „powoli” nie oznacza „nie dość powoli” jest dla wielu ceną świętego spokoju podczas np. rodzinnego pływania. Jeszcze inni twierdzą, że gdzie mają dopłynąć, tam dopłyną, a kilka godzin w tę czy w tamtą nie ma znaczenia, skoro wystarczy jeden rzut oka na wskazania GPS, by móc zaplanować rejs i mieć wiedzę, kiedy dotrze się do punktu docelowego. Na marginesie warto dodać, że są i takie głosy, które mówią, że szalone tempo wodowania łodzi wypornościowych na i tak już zatłoczonych w sezonie Mazurach spowoduje wymuszenie na łodziach ślizgowych pływania wypornościowego. To trochę żart, ale jest w tym cośintrygującego. Bo tak też się składa, że jachty wypornościowe stały się doskonałą formą lokaty kapitału i zarobku. W czasach, w których za nieudolność rządzących 100% kosztów ponoszą ludzie przedsiębiorczy, chętnie ucieka się z tracącąna wartości gotówką w inwestycje, które oceniane są jako dobra forma lokaty kapitału. Odległe sloty produkcyjne sięgające już nawet 2023 roku nie zniechęcają zamawiających i nic nie wskazuje na to, że w krótkiej perspektywie nastąpi odwrócenie tego trendu.
Jedną z takich lokat jest jacht Platinum 35, na którym mieliśmy okazję pływać i spędzić cały dzień, poznając go od podszewki.
Platinum 35 to jacht projektu Krysztofa Smagi, którego produkcją i sprzedażą zajmuje się firma Odysseya Yachts. Już w pierwszym roku działalności tego młodego przedsięwzięcia rynek sypnął zamówieniami, a właściciele przyspieszyli tempo inwestycji własnych w infrastrukturę, nową halę, linię technologiczną do produkcji własnych laminatów i specjalistów do produkcji oraz montażu. A że projekt Platinum 35 – jak to się mówi o domach – ma potencjał, w fazie projektowej jest już dłuższa wersja Platinum.
Dom na wodzie
Jacht Platinum 35 jest produkowany w dwóch wersjach. Jedna z górnym pokładem, a druga w wersji HT. Zdecydowana większość składanych zamówień dotyczy łodzi z flybridgem. Tym samym prawda objawiana polskim klientom przez handlowców, że nasz klimat nie nadaje się do posiadania jachtu z górnym pokładem, okazuje się mitem. Naprawdę trudno jest uwierzyć, że pięknie zaprojektowana wersja HT doczekała się, jak do tej pory, tylko jednej realizacji, a kolejka zamówień na bez mała dwa lata do przodu wypełniona jest jachtami z górnym pokładem. W tym artykule poznacie właścicieli wersji HT i dowiecie się, co zdeterminowało ich wybór. Zdecydowana większość amatorów Platinum 35 woli jednak dodatkowe widoki z tarasu, gdyż – jak sądzę – one uzupełniają możliwości mieszkalne jednostki, której kadłub nie przekracza długości 10 m (a z platformą kąpielową 12 m).
Cały artykuł dostępny jest w Jachtingu Motorowym 3/2021. Kup wersję online po kliknięciu w link.