„Ktoś musi wejść do wody” – te słowa kapitana spowodowały, że wszyscy na jachcie spojrzeli na siebie z nadzieją, iż czyjaś ręka ochoczo uniesie się w górę. Co innego skakać na główkę w pięknej, lazurowej zatoczce, gdzie nasz zakotwiczony jacht kiwa się delikatnie z burty na burtę, słońce pozwala podziwiać podwodną florę i faunę, a na rozgrzanym pokładzie czekają suche ręczniki i lunch, a co innego znaleźć się teraz w szarej portowej wodzie, gdy wiatr miota łodzią, aura jest raczej jesienna, a nieustająca mżawka nie nastraja optymistycznie co do reszty urlopu...